Parówki w termosie.. Wiecznie gorące!
~Rozdział 3~
Motywacja Erena do czegokolwiek prysła jednak niczym bańka
mydlana w najbliższym czasie.
-
Historia sztuki mnie pokonuje… - westchnął na przerwie załamany ilością
materiału na kolejny sprawdzian. – Nie wyrobię.
-
Usiądź raz wieczorem i się przyłóż, to będzie dobrze – poradził Armin.
- Łatwo
powiedzieć – mruknął tylko.
Może
blondyn miałby jeszcze tysiąc wspaniałych porad, ale zabrzmiał dzwonek na
kolejną lekcję. To co teraz…? No tak, podstawy projektowania. Chyba najbardziej
demotywująca lekcja. I robiąca wodę z mózgu. Znaczy… O tyle o ile do tego, że
każdy w plastyku był dziwakiem, można całkiem szybko przywyknąć, to akurat
profesorka prowadząca te lekcje była wybitnie, krótko mówiąc, stuknięta.
Właśnie
oglądała multiplikacje, którą przyniósł jej Eren. Nie żeby coś, ale chłopak nie
rozumiał, czemu ta kobieta doszukuje się większego sensu w powielonym
kilkakrotnie kawałku jakiejś roślinki.
-
Niesamowite… - powiedziała, teraz rozwodząc się nad fakturą papieru, na którym
była wykonana praca. – Skąd masz takie kartki? – zapytała gwałtownie
przysuwając się do Jaegera i chwytając go za ramiona. I jeszcze ten dziwny
błysk w jej oczach.
- Eeee…
Kupiłem u mnie w sklepie dla plastyków, pani Hanji… - wyjaśnił zaraz młody. W
sumie tyle dobrze, że najwyraźniej ta postrzelona nauczycielka w okularach
darzyła go jakiegoś rodzaju sympatią. Tylko sposób, w jaki to okazywała był
nieco… przerażający. A Eren wciąż miał w głowie pierwsze zajęcia z podstaw
projektowania.
- Hej ty, jak się nazywasz? –
zapytała kobieta w okularach, przerywając zaciętą dyskusję między brązowowłosym
i blondynem.
- Ja? – Zielonooki spojrzał na
nią, a ta kiwnęła głową. – Nazywam się Eren – powiedział bez większego
entuzjazmu, wzruszając ramionami.
- Naprawdę? Niesamowite… - oczy
profesor Hanji zaświeciły się podejrzanie.
Ale to chyba była ostatnia reakcja,
jakiej można się było spodziewać, bo praktycznie każdy wyglądał teraz jakby
miał oczy wielkości spodków od filiżanek. Cóż, pani profesor zrobiła dobre
wejście…
- Staraj się większość prac
tuszem na nim wykonywać, jest do tego idealny! – Puściła go w końcu i podeszła
do pracy Christy. Eren przypuszczał, że przez te wspomnienia wyłączył się na
chwilę z lekcji i nie słyszał jej wywodu, ale raczej zbyt wielu ciekawych
informacji nie stracił.
Nie
wiedział też, co kobieta mówiła o multiplikacjach Ymir, czy Marco. Nie
specjalnie był tym zainteresowany. Siedział, bazgrząc coś na kartce,
całkowicie wyłączając się myślami. Zresztą, jak na większości zajęć.
-
SŁUCHAJCIE! - Dopiero tak donośny głos
sorki wyrwał go z innego świata. – Muszę wam coś powiedzieć! – oświadczyła
podekscytowana. Najwyraźniej coś jej się przypomniało. Klasa spojrzała na
okularnicę w napięciu. – Wymyśliłam nowe danie! – Uśmiechnęła się do nich
szeroko. – Parówki w termosie… Wiecznie
gorące! Co o tym sądzicie? – Rozejrzała się po nich wyczekując reakcji na jej
niesamowite odkrycie.
Uczniowie
w lekkim osłupieniu rozejrzeli się po sobie. No takich nowości to się na pewno
nie spodziewali. Raczej niewielu nauczycieli przedmiotów artystycznych chwali
się osiągnięciami kulinarnymi. A szczególnie PARÓWKAMI W TERMOSIE.
-
D-dobry pomysł, sorko – odezwała się w końcu Christa. Odważna. Ale przynajmniej
rozładowała napięcie, bo wspaniałomyślna kobieta zaczęła drążyć temat, nie
zwracając uwagi na to, że uczniowie nadal siedzieli w lekkim szoku i nie
specjalnie słuchali zachwytu nad tym „daniem”.
Resztę
podstaw projektowania przesiedzieli przeglądając zbiory rysunków i innych
ćwiczeń oddawanych przez starsze roczniki. Oczywiście w towarzystwie komentarzy
od nauczycielki. Ich grupa nie była
jakoś nadzwyczajnie zgrana, ale wszyscy byli zgodni w jednej kwestii. Profesorka
Zoe Hanji na pewno miała niezłego bzika i całkiem sporo dziwactw.
Kolejne
lekcje dzisiaj również były w podziale na grupy projektowania zabawek i
meblarstwa. Ci z zabawki byli nieźle podekscytowani, bo po raz pierwszy mieli
dziś wejść na warsztaty. Niektórych przerażały tutejsze maszyny, ale raczej
każdy chciał już w końcu zostawić projekty, a zacząć praktyczną robotę. Jednak
profesor Auruo, omawiający BHP przez drugą już godzinę coraz bardziej ich
zniechęcał do czegokolwiek.
- Czyli
jeszcze raz. Najpierw sprawdzamy w jednej szafie, potem w drugiej, na
wszystkich półkach – powtórzył po raz setny tego dnia, demonstrując
poszukiwania. – Patrzę tutaj, jak nie ma na tej, to niżej, na drzwiach też. I
widzicie, jest punktak! – Wyciągnął narzędzie, pokazując klasie. – I nie
chodzicie do mnie, czy do kolegów i koleżanek. Nie pytacie „gdzie jest
punktak?”, tylko sami szukacie. Jasne? – Spojrzał na grupę, a wszyscy pokiwali
głowami. – Dopiero, gdy naprawdę go nie znajdziecie, to możecie o to zapyta… -
i nie skończył, bo przygryzł sobie język. Sor szybko ulotnił się do innego
segmentu warsztatów, zrobić coś z tą przykrą sprawą.
Ludzie
odetchnęli z ulgą. Chwila ciszy. Wszystko byłoby pięknie, ale jakoś nikt nie
zwrócił uwagi, że Conniego nie było podczas wykładu o poszukiwaniach. Dopiero
teraz chłopak pojawił się w sali, rozglądając wokół.
- Ej sory,
nie wiecie może gdzie jest punktak? – zapytał, na co wszyscy wybuchnęli głośnym
śmiechem.
Tylko,
że widząc grobową minę sora od zabawki za plecami Conniego parę sekund później,
w pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.
- Co ja
mówiłem o takich pytaniach…? – zapytał, zdzielając ucznia listwą po głowie.
- To
był tylko żart… - wtrąciła Sasha, ale szybko umilkła, widząc, że to na nic.
Connie
wysłuchał dodatkowego kazania na temat zadawania idiotycznych pytań, a na
warsztatach do końca bloku panowała gęsta atmosfera. Ale wszyscy mieli jedną
nadzieję, że na zabawce miękkiej będzie jednak sympatyczniej. Na to jednak
poczekają sobie do drugiego semestru. Koszmar jakiś.
Tydzień
dobiegł końca. Póki co Eren nie
przepadał za zostawaniem na jakiekolwiek wolne dni w internacie, bo nudził się
tu koszmarnie. Ale przynajmniej mógł zająć się pracą domową z rysunku, bez
przymusu taszczenia tego do domu busem. Zdecydowanie nie należało to do jego ulubionych
czynności.
Jak to
było… Profesor Levi kazał im narysować, coś co lubią. A Eren przeklinał w
myślach tą pracę domową. Jednak postanowił zrobić jedno. Na pewno nie narysuje
czegoś normalnego. Miał koszmarną ochotę zrobić coś, wręcz na złość profesorowi.
Skoro ten i tak zawsze go krytykował… To właściwie czemu nie dać mu ku temu
konkretnego powodu?
Wziął
kartkę. Przeanalizował w myślach kilka faktów odnośnie Leviego. Co mógł
przedstawić? Bałagan? Nie, to nieciekawe. Ale… Praca domowa wykonana suchymi pastelami!
Na pewno ciężko będzie nie pobrudzić się choć trochę, gdy weźmie się ją do rąk.
Jednak kwestia co na niej będzie, wciąż pozostała nierozstrzygnięta.
-
Armiiiin, czego nie lubi profesor Rivaille poza bałaganem? – zapytał
przyjaciela, zajętego uwiecznianiem na rysunku kilku owoców, leżących przed nim
na stoliku. – I poza mną.
- Hmmm…
- Blondyn spojrzał na Erena zamyślony. – Wygląda na kogoś nieprzepadającego za
jaskrawymi kolorami – odparł. – Czemu pytasz?
- Myślę
co mu narysować jako pracę domową. Ale już chyba mam pomysł. – Uśmiechnął się
do przyjaciela. Tak, już wiedział, co powinno być odpowiednie. Przysunął do
siebie opakowanie pasteli i zabrał się do roboty. „Ciekawe, co jutro powie na
to sor Levi?”