~Rozdział 4~
- Apel
jest, na salę gimnastyczną! – Dało się słyszeć na korytarzu w poniedziałek tuż
przed godziną wychowawczą. – CO TO SĄ ZA BUTY?! PORYSUJESZ PODŁOGĘ! – No cóż,
woźna Rico Brzeska jak zwykle sumiennie wywiązywała się ze swoich obowiązków.
- A ten parkiet taki piękny i niezniszczony
– mruknął jakiś trzecioklasista w glanach, ofiara tego szkolnego Strażnika
Teksasu.
Eren
wolał nie wnikać, na kogo tym razem konkretnie padło, słysząc potok słów
wściekłej sprzątaczki. Cóż, przynajmniej cała reszta osób, których obuwie
pozostawiało wiele do życzenia mogła skorzystać na nieszczęściu kolegi i
przemknąć niezauważonym.
Uczniowie
przepychali się do pomieszczenia, z zamiarem zajęcia jakiegoś dogodnego miejsca
pod ścianą, przez co ścisk był nadzwyczajnie duży.
- Panie
dyrektorze! Ktoś wgniótł sorkę Ral w ścianę! – zameldował jakiś przerażony
drugoklasista.
Biedna
Petra była w naprawdę bardzo bliskim położeniu z tym elementem konstrukcyjnym
budynku. Dopiero, gdy największy tabun ludzi zdołał wedrzeć się do Sali,
profesorce udało się „odkleić”, z głośnym plaśnięciem i wielkim guzem na czole.
- Sorka
lepiej pójdzie po coś zimnego, bo będzie niezła opuchlizna – poradził, ktoś z
ostatnich uczniów wbijających się w tłum. Jednak kobieta nie wyglądała teraz na
osobę, która może sobie w najlepsze pohasać do kuchni.
- Może
ja coś przyniosę? – zaproponował Eren. W sumie jemu taki układ bardzo
odpowiadał, nie przypuszczał, że na apelu usłyszy cokolwiek ciekawego.
-
Byłoby miło z twojej strony – powiedziała wychodząc na korytarz główny i
siadając na jednej z rozklekotanych ławek. Nauczycielka uśmiechnęła się do chłopaka, z
czymś w rodzaju ulgi i wdzięczności na twarzy.
Brązowowłosy
uznał, że nie ma na co czekać i pognał do internatu, na stołówkę. Podbiegł do
okienka, gdzie spotkał kucharkę, o dość nieprzyjemnym wyrazie twarzy. No ale
jak mus, to mus.
- Ma
pani może coś zimnego? - Kobieta
spojrzała na niego jak na wariata, unosząc brwi. – Sorka Ral uderzyła się w
głowę, potrzebne coś, żeby opuchlizny nie miała – dodał pospiesznie,
przytłoczony tym wzrokiem.
- Coś
się znajdzie – westchnęła, zrozumiawszy w czym rzecz i zniknęła z pola widzenia
Erena.
Może
wydawać się nieco dziwnym fakt, że w takiej sytuacji biega się po mrożonki,
zamiast iść do pielęgniarki. Jednak starsze klasy od razu uświadomiły
pierwszaków, jak to tutaj wygląda. Higienistka jest raz w tygodniu, a tym
szczęśliwym dniem niestety nie jest poniedziałek. Także na warsztatach zawsze
powtarzało się, że jak ktoś planuje zrobić sobie mniejszą, czy większą krzywdę,
to najlepiej niech czyni to we wtorek. Inaczej będzie musiał zadowolić się
pomocą medyczną w wersji „z tego co jest pod ręką”.
Kucharka
wróciła niosąc paczkę mrożonego groszku i podała ją uczniowi.
-
Dziękuję bardzo. – Eren zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Niestety
w tym szaleńczym pędzie, by wrócić do poszkodowanej jak najprędzej, nie wyrobił
się wchodząc w dość ostry zakręt przy schodach i zderzył się z czymś stosunkowo
miękkim. Po chwili jednak ten swojego rodzaju amortyzator, odezwał się, a
chłopak zdał sobie sprawę z tego, że wpadł na kogoś i to nie byle kogo.
-
Jaeger, możesz mi z łaski swojej wytłumaczyć, czemu wagarujesz i w dodatku
rozbijasz się o niewinnych ludzi? -
syknął mężczyzna, mierząc go swym lodowatym spojrzeniem.
- Muszę
zanieść profesorce Ral mrożonki – odpowiedział brązowowłosy bez namysłu,
unikając wzroku Leviego.
-
Mrożonki? – Nauczyciel uniósł brwi zdziwiony.
- Bo
pani Petra się uderzyła, a pielęgniarki nie ma. – Chłopak wzruszył ramionami.
Ale w duchu ucieszył się, że może jednak mężczyzna nie będzie miał go za
jeszcze większego wariata, niż do tej pory. Gdy spojrzał na niego niepewnie,
odetchnął z ulgą. Najwyraźniej sor zrozumiał w czym rzecz.
- W
takim razie leć, a my się widzimy po długiej przerwie, na malarstwie.
Młody
nie zamierzał, więc czekać na zbawienie, wyminął profesora, który śledził go
wzrokiem i pognał z powrotem pod salę gimnastyczną.
Uczniowie
czekali w ciszy na przybycie profesora. Gdy tylko pojawił się w drzwiach, widać
było coś w rodzaju niezadowolenia na jego twarzy. Nie żeby zazwyczaj wyglądał
na pełnego radości życia, no ale dziś był ten dzień. Pierwszoroczni mieli
rysować węglem, a co to oznacza? Wszystko będzie brudne. Rivaille zdecydowanie
nie miał ochoty, by ta banda dzieciaków dostała w ręce tak niszczycielskie
narzędzia, ale cóż, choć raz musiał kazać im wykonać coś w tej technice. A im
szybciej będzie miał to za sobą, tym lepiej.
- Żeby
nie przedłużać. Rozłóżcie brystole i zacznijcie jakąś martwą. W międzyczasie
każdy po kolei z pracą domową do mnie – rozkazał, siadając na uprzednio
sprawdzonym krześle. Chociaż czasem bezpieczniejsze wydawało się umiejscowienie
na podłodze lub parapecie, no ale mniejsza.
Eren
rysował czekając na swoją kolej w napięciu. W końcu to jego rysunek miał być
dla profesora na złość. A ten najwyraźniej nie był w sosie, więc zielonooki
nienajlepiej widział swoją przyszłość. Gdy Levi przywołał go gestem ręki, młody
wziął kartkę i podszedł do nauczyciela.
~ Sam
się o to prosiłeś. – Znów ten wredny głosik.
- No to
pokazuj, co tam masz. – Rivaille złapał
kartkę, którą podał mu chłopak i od razu skrzywił się lekko. Suche pastele,
kolejne przybory, którymi nie da się pracować czysto, jednak psor nie
skomentował tej techniki w żaden sposób. Przyglądał się pracy przez chwilę w
ciszy, po czym przeniósł wzrok na Jaegera. – No cóż. To miało być coś, co
lubisz rysować, tak? – Uczeń kiwnął głową. – Czyli mam rozumieć, że lubisz
rysować moją osobę, jako pokraczną karykaturę przypominającą Hitlerka z
płonącymi dziwnymi istotkami wokół? – Zapytał, patrząc na niego z wysoko
uniesionymi brwiami.
Erena
zaskoczyła taka reakcja. W sumie, nawet liczył na to, że zirytuje Leviego jakoś
bardziej, że chociaż zobaczy ciekawsze emocje na jego twarzy, a tu nic z tego.
Tyle przegrać.
- To
miał być swego rodzaju żart – odpowiedział wymijająco, wzruszając ramionami.
- Cóż,
nie wnikam w twoje marne poczucie humoru i ideologię, nie zmienia to jednak
faktu, że sam rysunek jest tak czy inaczej słaby. Nie zabieraj się za pastele,
jak nie umiesz się nimi posługiwać. – Oddał mu kartkę i wpisał mu kropkę w
tabelce z ocenami w notesiku. – Wracaj do pracy – dodał, nie patrząc już nawet
na niego.
To by
było tyle z jego genialnego planu. Lekcje wlekły się niemiłosiernie, ale
przynajmniej coś pozytywnego młody wyniósł z zajęć. Ot taki fakt, że bardzo podpasowało
mu rysowanie węglem, ku wielkiemu niezadowoleniu Leviego.
- Czy
tu kiedykolwiek będzie coś, co da się zjeść? – Niezadowolony Jean, właśnie
przeglądał jadłospis. – O, ale na kolację kiełbasa z rusztu – oznajmił
tryumfalnie.
- Tyle
ona ma z rusztem wspólnego… - ziewnął Eren, zerkając mu przez ramię na menu.
- O sam
fakt kiełbasy tu chodzi – Kirstein przewrócił oczami, a zaraz uśmiechnął się
wrednie. – Podejrzewam, że większość dziewczyn nie będzie jej jeść, więc mamy
więcej materiałów żeby urządzić małe zawody.
- Jakie
znowu zawody? – zapytał zdezorientowany niższy z chłopaków.
-
Zjeść, jak najwięcej kiełbasy, a potem na plac zabaw na karuzelę. Wygrywa ten,
kto dłużej wytrzyma, zanim się zbełta. Przegrany wynosi śmieci przez tydzień i
ścieli łóżko drugiego. Podejmiesz wyzwanie? Czy jesteś zbyt miękki? –
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i wyciągnął ku niemu dłoń.
Eren
prychnął. Nie ma opcji, żeby odrzucił taką propozycję. Pomijając fakt, jak
idiotyczny był to pomysł, to na pewno nie da takiej satysfakcji Jeanowi.
-
Wchodzę w to – przytaknął tylko zielonooki, ściskając dłoń drugiego chłopaka.
No dobra. W końcu, jest czwarty rozdział. Trochę długo musieliście czekać, ale na prawdę miałam koszmarny problem z odnalezieniem go w stertach kart pracy i innych takich. Cóż, przynajmniej jest jeden plus, dwa kolejne mam już napisane na brudno, więc pojawią się zdecydowanie szybciej~
Powiem jedno- genitalne.
OdpowiedzUsuńOpłaciło się czekać^^ Jak dla mnie świetnie :)
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział ! ^_^ Fajny, ciekawy, błędów dużo nie znalazłam, ale:
OdpowiedzUsuń"- ziewnął Eren, zerkając mu przez ramię na menu Jeager." Nie wiem, czy tu się wkradł błąd, ale chyba menu nie nazywa się Jeager? =) Dobrze, że kolejne rozdziały juz są napisane, bo jak zwykle czekam na więcej!
Pozdrawiam i życzę weny x3
Poprawione. Matko, czytałam to dwa razy, jeszcze koleżanka robiła korektę i nikt takiego głupiego błędu nie zauważył XD Dziękuję za zwrócenie uwagi :P Coś w rodzaju literówki XD
UsuńCieszę się, że mogłam pomóc =) Bałam się, czy nie odbierzesz tego jako "wytykanie błędu", ale cieszę się, że tego nie zrobiłaś ;D
UsuńJa lubię wytykanie błędów tego typu, bo przynajmniej mogę to poprawić. Zresztą ogółem na konstruktywną krytykę zawsze liczę, bo to pomaga popracować nad stylem. Chociaż mój jest taki... no taki żeby pasował do opowiadania, nie może mieć malowniczych i poetyckich opisów XD
UsuńPodoba mi się Twój styl pisania. Jest taki... Luźny? Nie wiem, jak go nazwać, ale faktycznie pasuje do opowiadania. Na przyszłość, jak znajdę jakieś błędy, to bez obaw będę mogła Ci o nich powiedzieć (bez obawy, że "strzelisz focha" xD)
UsuńJej, znalezione przez przypadek, ale to był bardzo szczęśliwy przypadek xD śmieje się momentami jak głupia i czekam na więcej *byle bym tylko nie zgubiła linka.... byle bym nie zgubiła*
OdpowiedzUsuńAAAAA nareszcie!!! Znalazłam blog który jest idealny! Szczególnie że jestem fanką serialu i wszystkiego co z nim związane.
OdpowiedzUsuńhttp://panstwo-smierci.blogspot.com/
Ach, Petra wgnieciona w ścianę. Czemu mi to robisz? T___T
OdpowiedzUsuńBlog znalazłam przed chwilą, ale nie mogę się od niego oderwać. Lecę do kolejnego rozdziału :)